Rano ruszamy na wyspę Korcula. Pogoda się psuje i tak się jakoś stało, że przespaliśmy niemal cały dzień, całe 40 mil morskich żeglugi na silniku...
Dopływamy do portu Vela Luka, nadal pada, więc zmykamy do restauracji na wybrzeżu, gdzie spotykamy się z zaprzyjaźnioną załogą katamaranu. Kolacyjka, spacer i znowu spać, aby do jutra, na pewno znowu bedzie słońce.
No i jest! Rano, ok 9, pedzimy na miejscowy targ rybny, żeby kupić świeze owoce morza do przyrządzenia na jachcie. To juz oczywiście dośc późno - na taki targ lepiej trafić ok 7-8. Kupujemy ostatnie krewetki (60 kun/kg) i kalmary (40 kun/kg) i ruszamy w drogę, w strone miejscowości Korcula.
Przygotowana własnoręcznie uczta krewetkowo-kalmarowa, pyyycha!