Po powrocie do Erewania ze zwiedzania Garni i Gegharda zaczyna padać, więc chowamy się w przypadkowej restauracji – okazuje się że tajskiej, z absurdalnym wystrojem wnętrza. Jemy tu zupę i pijemy imbirową herbatę.
Wieczorem jesteśmy umówieni z Anną i jej bratem. Dziewczyny pędzą do Terranova na zakupy, szybko do domu, kąpiemy się, przebieramy i punktualnie stawiamy się na placu pod teatrem, gdzie jest już Anna, jej brat i jego narzeczona. Jest już plan na wieczór – „koncert hard rock”. Po drodze zjadamy po kebabie i lądujemy w klubie na koncercie zespołu Roxygen. W repertuarze absolutna klasyka – Hendrix, Led Zeppelin, House of the Raising Sun. Tłum szaleje i śpiewa. Wieczór kończymy kawą i ciastkiem w szykownej cukierni.