Wstajemy późno, jemy śniadanie i około południa trafiamy na dworzec autobusowy, gdzie wsiadamy do marszrutki do Kutaisi, drugiego pod względem wielkości miasta Gruzji i jednego z najstarszych miast świata (stolica Kolchidii). Dla nas to przede wszystkim najgorętsze miasto, w jakim byliśmy – wieczorem grubo ponad 30 stopni i ogromna wilgotność powietrza; po prysznicu wcale nie wysychamy. Mieszkamy w „hotelu” – chaotycznym kompleksie budynków, których czasy świetności dawno minęły, ale pozostał specyficzny klimat. Przed naszym „domem” zagroda z psami, które obszczekują nas nieustannie.
Wychodzimy na kolację, trafiamy do restauracji, do której zaprasza nas stojący przed wejściem kucharz. Jemy ogromne szaszłyki. Dołącza do nas Kristof – mieszkaniec Kutaisi, poznany rok wcześniej przez znajomych Piotrka. Razem idziemy oglądać katedrę Bagrati by night.